Widziałem wirusa przy kasie w markecie
W koronie na głowie stał sobie w kolejce
Rozmawiał z kimś o tym co dzieje się w świecie
O sprawach poważnych, o spadkach na giełdzie
Aż oczy przecierał, choć to niebezpieczne
Tak dłonie do twarzy podnosić zbrukane
Że popłoch, choć w świecie zarazy odwieczne
Że inne wirusy zdetronizowane
A wirus w koronie z pałeczką e-coli
Dyskusje prowadzi o ludzkiej kondycji
Już nikt się nie przyzna, że brzuch go gdzieś boli
Już wirus pałeczki pozbawił pozycji
Już o mnie nie mówią – salmonella wtrąca
Już tylko są ważne wirusy w koronie
Lecz ja jego dorwę choć dziś jestem śpiąca
Nie będzie mi skakał on tu po pagonie
E-coli też chętnie w wirusa uderzy
Już coś się kotłuje w kolejce do kasy
Już ludzkość to widzi i oczom nie wierzy
Już coli z wirusem się bierze w zapasy
Chwil parę minęło – dla ludzi to wieczność
A coli poczciwa wraz z salmonellą
Udowodniły swą dawną skuteczność
Swą władzę bez koron – lecz wszak niepodzielną
Już płuca ludzkości są uratowane
Już się obściskują rąk nie odkażają
Lecz nagle zaskoczka – coś wszystko obsrane
Już ludzie dokoła jak stoją tak srają
Tak salmonella wraz z coli pospołu
Płucom oskrzelom dały wytchnienie
Lecz nikt nie zasiądzie z rodziną do stołu
Bo w kiblu się znosi choroby tej brzemię