Ktoś zostawił chleb obok śmietnika, przez uszanowanie.
Pleśń otula go kwitnącymi ramionami.
Rośnie nad nim materac, wyciąga ku słońcu sprężyny.
W niepewności oczekiwania kiełkuje fioletem ćwierć jabłka.
Poniżeni w nadmiarze, usunięci wczesnym rankiem.