Trzy niechciane sukulenty wyniesiono na korytarz,
na parapet, gdzie niestety mało kto już o nie pytał.
Przekonane o swym wdzięku, pochodzeniu wyjątkowym,
między sobą wymieniały wiele przygód zagadkowych.
– Ja kolego, jestem tutaj, choć w Afryce byłem bóstwem,
wiodłem życie całkiem niezłe, bało się mnie ludzi mnóstwo.
Ja to kiedy tylko chciałem
wody w rzece zawracałem.
Mnie ofiary tam składano,
i kłaniano się co rano.
– Ja kolego drogi jestem z kraju co się Meksyk zowie
skąd przybyłem tutaj statkiem walcząc w drodze o swe zdrowie.
Byłem tam kamieniem słońca
I wielbiono mnie bez końca.
Ja dzień wstrzymać i godzinę
mogłem, gdy ktoś zrobił minę.
– Ja, kochani zaś panowie, tu z Brazylii jestem, bowiem
dusza moja niespokojna zmienia stale progi swoje.
W wiosce panną, w rzece rybą
przez ocean wielorybem.
Tak potężną jestem wszakże
że mi ciasno tu. A jakże!
Opowieści takich mnóstwo snuły co dzień sukulenty.
a nocami popijały co im dano w krótkie pędy.
I zmarniało z czasem całkiem troje smutnych towarzyszy,
więc gdy idziesz korytarzem daj im przeżyć, a usłyszysz
o Egipcie i Brazylii, o Meksyku, oceanach
o tym skąd pochodzą inni i co mają w swoich planach.
12.03.2018
* Autorką ilustracji jest Aleksandra Grzegorek.