– Helenko! Gdzie twoje skarpety?
– Gdzieś są tu, mamo kochana.
– A były na twoich stopach!
– Chodziłam w nich z samego rana,
lecz potem pichciłam obiadek
dla Misia i Kwiatka i Róży.
Do kuchni wparował dziadek
i cały mój układ zburzył!
I wtedy ze złości na niego
skarpetę rzuciłam weń prawą.
Ten wówczas udawał złego
i wyszedł z nogą kulawą.
Więc może, mamusiu droga
skarpeta prawa ta leży
gdzieś w kuchni przy stołu nogach
i jakoś próbuje przeżyć.
A lewa skarpeta, to chyba
musiała zostać na drzewie,
gdy z rowu wielka ryba
rzuciła się na mnie w swym gniewie.
Siedziałam więc na gałęzi
tam sama samiutunieńka
i czułam się jak na uwięzi
a potwór ten ciągle mnie nękał!
Wchodziłam więc coraz wyżej
gubiłam odzieży części,
skarpetę zaś zdjęłam chyżo
by w paszczy płaza ją zmieścić!
Udało się. Żyję, jak widzisz.
Więc całuj mnie, bom ocalała.
To wszystko dzięki skarpecie.
Zginęła, a była tak mała.
12.2017